niedziela, 14 lutego 2016

Walentynki 2016

Na walentynkowe śniadanie poszliśmy do hipsterskiego The Rabbit Hole Organic Tea Bar w Redfern i było świetnie. Chętnie tam wrócimy!



Lunch zjedliśmy w renomowanej i polecanej The Meat & Wine Co Darling Harbour w Darling Harbour. Kangurzyna był bardzo dobry natomiast z całokształtu nie byliśmy zadowoleni i więcej tam nie wrócimy.

czwartek, 4 lutego 2016

Wakacyjny rejs statkiem po Oceanie Spokojnym część 4



Państwo Vanuatu ze stolicą w Port Vila to kilkadziesiąt wysepek leżących na południowym Pacyfiku. Mieszka tam niecałe 300 tyś ludzi, którzy żyjąc w prosty, zgodny z naturą sposób są szczęśliwi jak cholera i uśmiechają się od ucha do ucha. Od Brytyjczyków i innych niepodległość uzyskali w 1980 r. Odwiedziliśmy w trakcie naszej wycieczki stolicę oraz wyspę Aneityum Island zwaną przez turystów Mystery Island.

Tubylcy się okazują ludźmi bardzo otwartymi i radosnymi, zdjęcia możesz im robić do woli. Do tego są nadzwyczaj przedsiębiorczy i z przemysłu turystycznego w bardzo uczciwy i fajny sposób starają się wyciągnąć ile się da - mając swoją własną walutę vatu bez najmniejszego problemu biorą gotówkę w dolarach australijskich. To co jest na sprzedaż to turyście sprzedadzą, co jest do pokazania pokażą, atrakcji moc zapewnią w przyjazny, miły i kulturalny spoósb. Na każdym kroku dziękują, że przyjeżdżamy i zostawiamy u nich pieniądze, bo oni mają co jeść i są szczęśliwi, a  bez naszej pomocy nie dali by rady.


Na Vanuatu morderczych węży nie ma, ani pająków, ani krokodyli, ani rekinów, ani niczego innego co by cię zjadło lub usiłowało zjeść (inaczej niż w Australii). Są za to dwie pory roku w tym jedna z potężnymi i niebezpiecznymi cyklonami oraz komary, co to choroby przenoszą. Są też plantacje kokosów, które po przejściu cyklony wyglądają jak pobojowisko i hodowle krów co są zdrowe i pyszne, bo na paszę pieniędzy nie ma więc naturalną trawą się jedynie odżywiają.

We wiosce indiańskiej Wódz plemienia wita nas zabierając palemkę rzuconą w poprzek ścieżki. Ten liść oznacza, że iść dalej nie wolno i tylko Wódz może go zabrać i do wioski zaprosić. Wódz dziękuje za przybycie i okazywaną w ten spoób pomoc, opowiada bardzo ciekawie o codziennym życiu, śpiewa i tańczy dla nas wraz z całym plemieniem. A na koniec bierzemy udział w ceremoni chodzenia po rozpalonych do czerwoności kamieniach. Wódz uczy nas, że jak widzisz pająka to nie bój się bo on nie gryzie, a sieć uplecioną na patyk trzeba zebrać i już da się w ten sposób rybkę złapać i zjeść. Uczy, że gdy potężny cyklon uderza to z całą rodziną trzeba w pień ogromnego drzewa się schować i się przetrwa nawałnicę. Wyjaśnia, że te ogniska potwornie dymiące co się palą wszędzie to przeciwko komarom. Wódz tłumaczy też w jaki sposób banany przetworzyć i w gorącym klimacie bez lodówki latami w liść bananowca zawinięte i w ziemi zakopane przechowywać.
















Wyspy Vanuatu to też dzikie plaże a snorkling na Vanuatu był rewelacyjnym doświadczeniem, bo woda bardzo ciepła, rafa koralowa przepiękna, ryb mrowie, żółwie są. Godzinny snorkling to koszt około $20 płaconych gotówką roześmianym tubylcom. Jak taką impreze wykupić na statku to koszt wzrasta do $100, więc zdecydowanie lepiej dać zarobić miejscowym.