Muzeum Narodowe Australijskie Marynistyczne jest za darmo więc poszliśmy te cuda co tam mają zobaczyć. Sporo tam morskich historii: statki jakieś, kotwice, helikopter, latarnia morska, okręt wojenny, katamaran z butelek plastikowych, replika żaglowca sprzed stu lat, etc.
Obok muzeum jest ściana, na którą jak żeś już tu przyjechał to Cię bracie dopiszą jak chcesz. Ściana z brązu. Imiona i nazwiska wygrawerowane złotą czcionką. The Welcome Wall. Jedyne 200$ od nazwiska. Wpisów w cholerę.
Wspomniany plastikowy katamaran to pół świata przepłynął w celu żeby zwrócić uwagę na kwestię środowiska naturalnego. Napędzają go słoneczne baterie i wiatr. Komponenty w pełni biodegradowalne. Załoga także. Butelki plastikowe w kadłubach.
Do mojej wyobraźni znacznie bardziej przemawia jednak łódka z puszek po piwie, co to w Muzeum stoi. Się człowiek zastanawia ile już w życiu swoim takich łódek zwodował... a ile poszło na dno...