W pięknych okolicznościach niepowtarzalnej przyrody się odbył w Zatoce festiwal wszelkiej maści latynosów ze świata całego, co się tu przez lata najechali. I my poszliśmy. I warto było.
Przy muzyce i tańcach a to Meksykańców, a to Brazyliczyków, a to innych Kubańców, na trawie żeśmy siedzieli i się paedżami i innymi frykasami zajadali. Pokosztowaliśmy i kawy kolumbijskiej. Ludzi jak mrówków. I pogoda cudowna!
Się zna tych latynosów w cholerę. Coponiektórych się nawet codziennie spotyka przy okazjach różnych: na grillu, przy piwie, etc. Bardzo to są fajne ludzie. A jeden taki Fernando, kolumbijski mój kolega, się razu pewnego mnie zapytał o dziewczyny polskie. Bo niby jakieś tam poznał, i że niby fajne, i ładne, i blondynki i super. Ale się pytanie w nim zrodziło jako one ten tego do seksu czy łatwe. Już trochę na świecie żyję, ale zatkało mnie wtedy i nie wiedziałem czy prawdę powiedzieć czy skłamać czy co.
Więc temu Fernandu, z drżącym sercem wyznałem, że każda polska dziewczyna:
"Na głowie ma kraśny wianek,
W ręku zielony badylek,
A przed nią bieży baranek,
A nad nią leci motylek.
Na baranka bez ustanku
Woła: baś, baś, mój baranku,
Baranek zawsze z daleka:
Motylka rózeczką goni
I już, już trzyma go w dłoni;
Motylek zawsze ucieka."