Przyjemny sobotni poranek my spędzili spacerując ulicami Potts Point. Okolice stacji Kings Cross się okazały być najgęściej zaludnionym miejscem w tym pustynnym kraju. A jaka jest w Australii największa pustynia? Pustynia kulturalna!
Ten budynek pobudował se kolonialny sekretarz Nowej Południowej Walii pan Alexander Macleay w roku 1839. Zamieszkawszy z małżonką i córkami w liczbie sześciu sztuk miał raj. Głównie dlatego, że z okien ma zajebisty widok na zatokę! Obok sąsiadów absolutne zero bezwzględne. Dom jego jedyny na nabrzeżu. Każdy statek wpływający do zatoki jego dom widzi, jego dom podziwia, jego domu zazdraszcza. Raj. A wewnątrz jakie cuda! Salony, komnaty, sypialnie, biblioteki... Kopuła to jedyna w swoim rodzaju na świecie całym. Gdy już Alexander w niebyt odszedł dom podzielono na 15 pełnowymiarowych mieszkań. Dziś jest tutaj muzeum.
W ogóle okolice The Cross złą sławą się cieszące bardzo przyjemne są. Bo tu wszystko jest: i murzyni, i burdele, i żebracy, i turyści i masa-masa-masa knajp, knajpeczek, knajpuniek. I fontanna pośrodku tego wszystkiego stoi poświęcona żołnierskiej braci spod El Alamein.