Tutaj się odbywa od paru lat Tydzień Mody. Słuszna idea dla Australijek by trochę mody liznąć. Faceci to jeszcze jako tako ujdzie w tłoku, ale kobitki to tutaj głód panie i mizerja jeśli o ubiór i ogólnie styl idzie.
W Polsce nastolatka by się w życiu paryża tak głupio nie ubrała jak to czynią jej rówieśniaczki zza oceanu. Generalnie tutaj laski się na styl wiejskiego głupka ubierają i są zadowolone. Europejskie niewprawne oko się buntuje na ten widok ale cóż... się zachciało Australii to cierpieć trza i milczeć.
Apropos. Trafiła się nam, jak ślepej kurze ziarno, możliwość by za pół ceny Powerhouse Museum zobaczyć. Więc skorzystaliśmy. Skorzystaliśmy nawet bardzo, bo się z grupą znajomych wybraliśmy. Luca i Paolo italiańcy, Pedzia mały serbski bandyta, trochę innych narodowościowo wymieszanych ludzi.
I to wszystko właśnie w związku z tym oto mody tygodniem. Bo w muzeum jest wystawa nt tygodnia mody. Jakieś kiecki są, zdjęcia jakieś, film obejrzeć z pokazu można - ogólnie miło i miło. A przy okazji oczywiście całe muzeum można zwiedzić. Nawet warto.
Jest lokomotywa stara jak świat. I statki kosmiczne różne różniaste. Wynalazki poopisywane i pokazane w ludzki sposób. I oczywiście sekcja o rewolucji parowej, gdzie silnik ogromny parowy można zobaczyć i wyrozumieć jak działa. Pouczająca wycieczka!
Piniędzy normalnie to chcą 10$ od dorosłego. A nam się udało za dyszkę wejść we dwójkę. Więc wirtualnie 10$ zaoszczędzone. Można wydać! I to się nazywa właśnie kreatywna księgowość.